transatlantyk
Annopol
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 180452.56 km
  • Km w terenie: 274.50 km (0.15%)
  • Czas na rowerze: 336d 11h 27m
  • Jeżdżę z prędkością średnią: 22.34 km/h i wcale się tym nie chwalę
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Szukaj

Moje linki

Miki

Michał Wolff

Transatlantyk stary

Transatlantyk nowy

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy transatlantyk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

powyżej 200 km

Dystans całkowity:24781.83 km (w terenie 22.00 km; 0.09%)
Czas w ruchu:1064:55
Średnia prędkość:23.27 km/h
Maksymalna prędkość:69.00 km/h
Suma podjazdów:105998 m
Liczba aktywności:111
Średnio na aktywność:223.26 km i 9h 35m
Więcej statystyk
Poniedziałek, 19 maja 2014Kategoria powyżej 200 km, Author
Oto trasa przejazdu, typowe kluczenie po gminach przy pięknej pogodzie :

http://www.bikemap.net/pl/route/2611579-ze-zlotu-2...

Dane wycieczki: Dystans : 201.36 km (0.00 km teren) Czas : 10:21 h Vsr : 19.46 km/h Podjazdy : 652 m
Vmax : 43.40 km/h Temp : 23.0 'C
Niedziela, 11 maja 2014Kategoria Focus, powyżej 200 km
Dane wycieczki: Dystans : 201.57 km (0.00 km teren) Czas : 09:27 h Vsr : 21.33 km/h Podjazdy : 788 m
Vmax : 40.00 km/h Temp : 13.0 'C
Sobota, 10 maja 2014Kategoria Focus, powyżej 200 km
Wybrałem się na dwudniową jazdę po Lubelszczyźnie. Cele były dwa: pojeździć i zaliczyć dziesięć gmin z tamtej okolicy. Pogoda bardzo kapryśna: deszcze, wiatr. Oto mapka dwudniowej trasy:

http://www.bikemap.net/pl/route/2592997-g1422/#gsc...

Pierwszego dnia dotarłem do miejscowości Uchanie, gdzie nocowałem w agroturystyce. Dane wycieczki: Dystans : 249.82 km (0.00 km teren) Czas : 10:10 h Vsr : 24.57 km/h Podjazdy : 1112 m
Vmax : 47.70 km/h Temp : 15.0 'C
Poniedziałek, 30 września 2013Kategoria powyżej 200 km, Author
Kołbiel-Siennica-Cegłów-Mrozy-Latowicz-Parysów-Borków-Miastków Kościelny-Górzno-Ryki-Dęblin-Garbatka Letnisko-Zwoleń-Ciepielów-Wielgie-Sienno-Ostrowiec Dane wycieczki: Dystans : 221.07 km (0.00 km teren) Czas : 10:31 h Vsr : 21.02 km/h Podjazdy : 617 m
Vmax : 45.70 km/h Temp : 12.0 'C
Piątek, 27 września 2013Kategoria powyżej 200 km, Author
Ostrowiec-Dęblin-Garwolin-Pilawa-Osiecko-Kołbiel-Sulejówek-Zegrze-Trzepowo Dane wycieczki: Dystans : 269.55 km (0.00 km teren) Czas : 12:54 h Vsr : 20.90 km/h Podjazdy : 546 m
Vmax : 44.40 km/h Temp : 14.0 'C
Wtorek, 27 sierpnia 2013Kategoria Focus, powyżej 200 km
Dzień jedenasty
Mielno - Rozewie

Pisze Olo: „Grzejcie chłopaki. Gdzieś przed Mielnem jest podobno nieprzyjemny przejazd kolejowy. Tory niemal równolegle idą do drogi. Jeden zawodnik tam leżał”.
Dzięki Olo. W samą porę ostrzegłeś. Byliśmy przygotowani. Atakowaliśmy go z lewej strony, skręcając mocno do prawej. Jeżeli ktoś nadjechał prawą stroną jezdni, czyli normalnie – musiał mieć kłopoty.
Mijamy Mielno, wjeżdżamy na mierzeję. Paskudnie jakoś. Spać się chce. Kończy się mierzeja na szczęście. Tomek Knopik mówi, że ma dość, że jest wykończony, że nie daje rady. Kładziemy się wszyscy na piętnaście minut drzemki. Pomogło. Ruszamy potem, ale droga fatalna, jakieś betonowe płyty, dużo piasku. Nie potrafię jechać po tym szybko. Dwóch Marcinów jest już wyraźnie z przodu, potem ja, za mną niknie światło Tomka. Jakieś remonty, objazdy, dziura na dziurze. Tragedia. Błądzę i kręcę się w kółko pomimo posiadania GPS. Uff, wybrnąłem z tego. Niedługo dogoniłem Marcinów, którzy zatrzymali się nie wiem już dlaczego. Tomka nie widać. Jedziemy we trzech. Do Darłowa. Tam kawa na stacji i pędzimy dalej. Zaczynam odstawać od prowadzącej dwójki. Raz, drugi mobilizuję się i ich doganiam, ale po chwili odpuszczam. Po prostu nie dam rady. Trudno. Wyścig ma swoje prawa. Chłopaki pędzą, cały czas kalkulując, czy zdążą na dwunastą na metę. Ja kładę się na dwadzieścia minut na przystanku. Potem będzie jeszcze raz dziesięć minut. Jadę w znośnym tempie. „Komputer” cały czas pracuje i liczy, czy zdążę na dwunastą. Cały czas jest taka możliwość. Tylko trzeba jechać. Szybko jechać. Za Ustką dogania mnie autem kolega Marcina Nalazka. Ma dla mnie kanapki, banany, batony. Biorę jedynie kanapki, bo pozostałe rzeczy mam ze sobą w sporych ilościach. Ubywają kilometry. Dojeżdżam do miejscowości Wicko. Chyba 70 km do mety. No i stało się. Odcięło mi prąd. Tak mocno jak nigdy dotąd. Zszedłem z roweru, ledwo stoję na nogach, ledwo jestem w stanie podprowadzić rower pod pobliski sklep. Kupuje dwa litry soku z czarnej porzeczki, jakieś drożdżówki. Pochłaniam to powoli, siedząc na ławce przed sklepem. Powoli mijają czarne myśli, wraca trzeźwość oceny, wraca życie. Po pół godzinie wsiadam na rower i nawet jadę. Jeszcze pomału, ale czas i dostarczony organizmowi cukier robią swoje. Wróciłem do świata żywych. Rozkręcam się. Napisałem SMS, że nie zdążę na metę w wyznaczonym czasie. Jednak jadę. Dojeżdżam w okolice Żarnowca. Widzę z daleka czekających na mnie ludzi. Poznaję Michała Z. i Michała B. – kolegów z forum. Mają aparaty w rękach – będzie sesja fotograficzna. Mobilizuję się, prężę muskuły. A co, trzeba trzymać fason. Nie poznałem Michała Wolffa! Dopiero później, już w domu, patrząc na zdjęcia, zorientowałem się, że on tam też był. Zgolił wąsy. Za chwilę mam piękny zjazd w dół, a później ostatni na tej imprezie podjazd. Staję na pedałach, żwawo posuwam się do przodu. Kryzys zażegnany, a błysk fleszy dodaje sił.  Niedługo Jastrzębia Góra i męcząca, dłużąca się ostatnia prosta przed metą. I wreszcie meta. Co za radość! Wszyscy czekali na mnie z zakończeniem. Godzina i trzynaście minut po limicie czasu. Mam to w nosie. DOJECHAŁEM!!! Daniel Śmieja też mówi, żebym się żadnym limitem nie przejmował. Uścisk dłoni prezesa, statuetka, pamiątkowe zdjęcie – wszystko. Aha, satysfakcja jeszcze ogromna, ale to już taka bardziej własna. Czuję się w jakiś sposób spełniony. Zrealizowałem jedno z marzeń. Uznanie wśród wielu, wielu osób, zaskakująco wielu. Zaskakująco wielu kibiców w internecie i po drodze. Mnóstwo okazywanej sympatii i ogrom bezinteresownej pomocy.
Chwilo trwaj!
Tomek Knopik dojechał na metę około sześć godzin po mnie. Tomek, gratuluję charakteru. Wyobrażam sobie, jaką walkę ze sobą musiałeś stoczyć. Zresztą nawet nie muszę sobie wyobrażać. Ja to po prostu WIEM. Powodzenia Tomek! Dane wycieczki: Dystans : 222.00 km (0.00 km teren) Czas : 10:20 h Vsr : 21.48 km/h Podjazdy : 427 m
Vmax : 49.50 km/h Temp : 26.0 'C
Sobota, 24 sierpnia 2013Kategoria Focus, powyżej 200 km
Dzień ósmy
Idzików - Kowary

Pisze Adam: „Kobiety o Tobie z szacunkiem wzdychając piszą. Chłopy rozpytują o Focusy. Po przejechaniu mety rozpoczniesz zupełnie nowe życie … się bij, walcz, zmagaj!”
Napisałem w relacji online, że ten dzień będzie kluczowy, że innych już tu nie będzie. Wyścig wkraczał dla mnie w decydującą fazę. Żarty się kończyły. Mam opóźnienie, ale jeszcze na płaskich odcinkach mogę je zniwelować, jeszcze mogę wyprzedzić jakichś zawodników. Ciągle jadę ostatni. Dość tego. Trochę mam pecha, bo co kogoś wyprzedzę, to ten rezygnuje, a ja znów na ostatniej pozycji  Dzień jednak był bardzo trudny. Chyba najtrudniejszy dla mnie. Kryzysowy. Przejechałem tylko 200 km. Dużo podjazdów – może nie takie strome, ale z dziurawą nawierzchnią: podjeżdżanie utrudnione, a o jakimkolwiek zysku na zjeździe trudno marzyć. Ręce bolą od hamowania, na dziury trzeba uważać, bo już tylko jedna dętka w zapasie i czasu szkoda. Dojechaliśmy z Marcinem do Kowar. Tu rozstajemy się na czas jakiś. Ja zostaję na noc, Marcin korzysta przez chwilę z mojej kwatery i mojego punktu serwisowego, dożywia się, myje i pędzi w noc. Znów magia forum. Robb i Ania – załatwili ten nocleg, jechali z godzinę samochodem, aby dowieźć nam gar makaronu z czymś tam, multum kanapek, słodycze, baterie do GPS. Dzięki. To był mój ostatni komfortowy nocleg na trasie. Później przez dwie noce jechałem, walcząc z limitem czasu, z wiatrem, słabościami i kto to wie z czym jeszcze. Dane wycieczki: Dystans : 200.00 km (0.00 km teren) Czas : 10:51 h Vsr : 18.43 km/h Podjazdy : 2783 m
Vmax : 48.30 km/h Temp : 25.0 'C
Czwartek, 22 sierpnia 2013Kategoria Focus, powyżej 200 km
Dzień szósty

Powroźnik - Żywiec

Wyruszamy z Krzysztofem zaraz po szóstej. Wjeżdżamy w ziemię sądecką. Jestem wzruszony, dawno tu nie byłem choć mieszkałem tutaj tyle lat. Wszystko znajome, bliskie.
Droga znana na pamięć, przejechana wielokrotnie. Delikatny podjazd przed Żegiestowem, Wierchomla, gdzie pracowałem dziewięć lat, Piwniczna. W Piwnicznej wycofuje się z wyścigu Radek Tusiński. Przekazuje mi pozostałe mu batony i żele. Dzięki – przydały się bardzo. Jadę dalej, chłonąc znajome widoki. Rytro, Stary Sącz, Krościenko nad Dunajcem.
Tutaj jest półmetek imprezy. Jestem odrobinę przed limitem czasu. Zaraz jednak w okolicy Grywałdu skręcam w Pieniny. Ostry podjazd w Hałuszowej, potem zjazd do Niedzicy i zaczyna się wspinaczka pod Łapszankę. Długa i mozolna. Na szczycie czeka na mnie Erwin. Dowiózł mi jedzenie, picie, baterie do GPS. Kolejny przykład wspaniałej, bezinteresownej pomocy, jakiej zaznałem na tej trasie wielokrotnie.
Pisze Marek Nowicki: „Generale, obserwujemy, podziwiamy i trzymamy kciuki. Marek z rodziną”.
Kolega z wojska, razem byliśmy w podchorążówce w stanie wojennym. Spotkamy się jeszcze na trasie za kilka dni.


Przez Zakopane przejeżdżam razem z Krzysztofem. Później zatrzymujemy się na pizzę w Witowie. Krzysiek ma kryzys. W głowie ma ten kryzys. Kompletny brak wiary w siebie, w możliwość ukończenia wyścigu. Jeszcze przed startem ustawił się w pozycji przegranego. Takie wrażenie odniosłem od razu po spotkaniu na peronie w Gdyni. Zawodnik, który „dołożył” mi na BBTourze, miał tam czas przejazdu o cztery i pół godziny lepszy niż ja, teraz cały czas tłumaczy mi, że on jest wolniejszy, on będzie z tyłu jechał. Trochę „nakrzyczałem” na niego, że przesadza, że ma się wziąć w garść. Nie pomogło. Jego mina odzwierciedla absolutny pesymizm. Nie mogę z nim jechać. Zbytnio mnie dołuje jego postawa. Ja jednak mam inne podejście. Niedługo docieramy do Jabłonki Orawskiej, zaczyna się podjazd pod Krowiarki, przyspieszam, odjeżdżam do przodu. Jeszcze na podjeździe dostałem SMS, że Krzysztof się wycofał. Sorry Krzychu – nie mogłem inaczej. Przepraszam Cię też za tę psychoanalizę, ale może w ten sposób pomogę Ci na przyszłość?
Długa Zawoja. Łagodny, szybki zjazd. Robi się ciemno. Znów podjazdy przed Stryszawą. Pamiętam trasę z Pętli Beskidzkiej w 2009 roku. Idzie noc, postanawiam zanocować w Żywcu. Docieram tam senny jak zwykle o tej porze. Bez problemu znajduję nocleg w hotelu. Pani znalazła jakiś pokój „ekonomiczny” za 50 zł, choć w pierwszej wersji miało być 90 zł.
Koszty. Trzeba je ponieść, żeby MRDP przejechać. Jeśli chodzi o tę imprezę, to byłem zdeterminowany i nastawiony na cel – ukończyć maraton. Gdyby było trzeba, to z lekkim bólem serca, ale bez zmrużenia oka zapłaciłbym za nocleg i 100 zł. Ważny był cel. Zregenerować się i jechać dalej. O pieniądze będę się martwił po wyścigu. Dane wycieczki: Dystans : 266.35 km (0.00 km teren) Czas : 12:59 h Vsr : 20.51 km/h Podjazdy : 2668 m
Vmax : 49.10 km/h Temp : 25.0 'C
Poniedziałek, 19 sierpnia 2013Kategoria Focus, powyżej 200 km
Dzień trzeci
Supraśl - Włodawa

Wyruszam dopiero o ósmej. Sen – organizm musiał dostać swoje. Rozkręcam się na ładnej, wąskiej, asfaltowej drodze przez las. Z przeciwka tnie ciężarówka z drewnem. Bez stresu. Odbił trochę w swoją prawą stronę, ale nie zwolnił ani o włos. Jakoś się zmieściłem. Na ścianie wschodniej bardzo popularna nawierzchnia wyglądała tak, jakby wymyła z niej czarną smołę, a zostały tylko poprzyklejane kamyczki mniej więcej centymetrowej średnicy. Rozkosz. Nadgarstki chcą odpaść. Mimo wszystko trzymam niezłe tempo, noga podaje, choć wiatr nie sprzyja.
Pisze Yoshko: „Dzień dobry. Od Siemiatycz będzie glanc droga oraz po południu wiatr się zmieni”.
Jasnowidz chyba. Zgadł wszystko. W Siemiatyczach obiad i ruszam dalej w lepszych już warunkach. Tempo wysokie, często 30 km/godz. Nocleg zaplanowałem we Włodawie. Jakieś 40 km wcześniej doganiają mnie Krzysiek Weszczak i Tomek Knopik. Byli na stacji benzynowej i, zobaczywszy mnie, ruszyli w pogoń. Do Włodawy jedziemy razem. Ja zostaję na nocleg, oni ruszają w noc. To był dla mnie dobry dzień. Zasiał wiarę we własne siły, w możliwość ukończenia maratonu. Rachunek był prosty: jadę już trzeci dzień. Przejechałem prawie 900 km. Nic mnie nie boli. Potrafię jechać szybko. Rower sprawny. Czegóż chcieć więcej? To się musi udać!!! Tam uwierzyłem w sukces. Dane wycieczki: Dystans : 287.10 km (0.00 km teren) Czas : 10:40 h Vsr : 26.92 km/h Podjazdy : 626 m
Vmax : 40.70 km/h Temp : 25.0 'C
Sobota, 17 sierpnia 2013Kategoria Focus, powyżej 200 km
Jastrzębia Góra - Bartoszyce

Dzień pierwszy
Wstępu nie będzie. Opisywałem już i opowiadałem, że ponad trzy lata na to czekałem, że miałem sporo wątpliwości… Wystarczy. SMS-y będą. Dostawałem ich dziennie około pięćdziesiąt. Ze wsparciem, z prognozą pogody, z adresem noclegu, z opisem sytuacji na trasie. Wszystkie oczekiwane i bardzo pomocne. Będą tu przedstawiane w oryginalnej pisowni, autorzy podawani tak jak są w mojej książce adresowej. Pisze Zuza: „Powodzenia. Trzymam kciuki”. Pisze „T”: „Myślę, myślę, więc bądź silny”.
Jastrzębia Góra, przylądek Rozewie, dochodzi godzina zero. Dziewiętnastu zawodników gotowych do startu. Większości nie znam. Znam natomiast doskonale Waksmunda i Wilka. Łączy nas od kilku lat forum podrozerowerowe.info. Przejechaliśmy razem wiele kilometrów, wypiliśmy niejedno piwo, przegadaliśmy niejeden wieczór. Stanowimy swego rodzaju awangardę ultramaratończyków na forum. To od nas zaczęły się starty w BBTourze, za nami poszli koledzy z forum. Mamy zdjęcia naszej trójki na starcie w Świnoujściu, mamy na mecie w Ustrzykach, mamy w szpitalu, gdy przyjechali rowerami z Warszawy odwiedzić mnie w Piotrkowie, nie mogło więc obyć się bez zdjęcia na Rozewiu. Pstrykamy fotkę, życząc sobie, aby powtórzyć to za dziesięć dni.
Ruszamy. Początki spokojne, po bruku, do Władysławowa. Potem na asfaltach peleton rozpędzał się coraz bardziej. Sprawnie przemknęliśmy przez Trójmiasto, często wężykiem między rzędami aut czołgających się w ślimaczym tempie w korkach. Za miastem szybkość znów wzrasta. Pędzimy 30-35 km/godz. Dla mnie za szybko, ale nic to, do promu w Mikoszewie wytrzymam bez problemu, potem odpuszczę grupę. Tak też się stało. Niedługo jedziemy razem z Wilkiem. Będziemy jechać razem do północy, do Bartoszyc. Za Elblągiem umawiamy się na wspólne zakupy i obiad we Fromborku. Ja odbijam na chwilę na stację benzynową po zakup jakiegoś picia, bo bidony już puste. Spotykam tam Marcina Nalazka. Pozornie nic nieznaczący incydent, ale spotykać się będziemy wielokrotnie na trasie do samej mety. Wyruszamy z tej stacji razem, Marcin po chwili odjechał mi, jak chciał. We Fromborku spotykam Wilka i wypełniamy wcześniejszy plan. Jechaliśmy razem do Bartoszyc, gdzie ja zostałem na nocleg. Wilka dogoniłem dopiero na mecie. Dojechał tam około półtorej doby wcześniej.
Pisze „Waski”: „No to dobrych i regenerujących snów. Oby tak dalej. Dobranoc”.
Noclegi. Wiedziałem od dawna, że jazda nocą przez dłuższy czas to nie jest moja specjalność. Poza tym nie da się organizmu oszukać do tego stopnia, żeby nie spać dziesięć dni pod rząd. Założyłem sobie przed startem, że każdej nocy muszę spać około pięć godzin w łóżku, na kwaterze czy w hotelu. Inaczej nie dam rady. Padnę. Do tego codziennie gorący prysznic, kolacja, śniadanie. Miałem sporo „pomagierów” pod telefonami w całej Polsce. Od noclegów była córka Zuza i Mikołaj. Pod wieczór orientowałem się już, dokąd mogę danego dnia dojechać, telefonowałem i prosiłem: załatwcie mi nocleg np. w Krynicy. Za pół godziny dostawałem SMS z adresem i numerem telefonu najczęściej do jakiejś agroturystyki. Gospodarze byli uprzedzeni, że zjawię się około północy, czekali na mnie z kolacją, ze śniadaniem na jutro. To działało doskonale i dało efekty. W Bartoszycach spałem w hotelu. Niestety emocje nie dawały mi zasnąć. Może godzinę, może dwie naprawdę spałem. To musiało się odbić czkawką następnego dnia. Dane wycieczki: Dystans : 254.58 km (0.00 km teren) Czas : 09:51 h Vsr : 25.85 km/h Podjazdy : 808 m
Vmax : 47.10 km/h Temp : 27.0 'C

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl