Czwartek, 22 sierpnia 2013Kategoria Focus, powyżej 200 km
Dzień szósty
Powroźnik - Żywiec
Wyruszamy z Krzysztofem zaraz po szóstej. Wjeżdżamy w ziemię sądecką. Jestem wzruszony, dawno tu nie byłem choć mieszkałem tutaj tyle lat. Wszystko znajome, bliskie.
Droga znana na pamięć, przejechana wielokrotnie. Delikatny podjazd przed Żegiestowem, Wierchomla, gdzie pracowałem dziewięć lat, Piwniczna. W Piwnicznej wycofuje się z wyścigu Radek Tusiński. Przekazuje mi pozostałe mu batony i żele. Dzięki – przydały się bardzo. Jadę dalej, chłonąc znajome widoki. Rytro, Stary Sącz, Krościenko nad Dunajcem.
Tutaj jest półmetek imprezy. Jestem odrobinę przed limitem czasu. Zaraz jednak w okolicy Grywałdu skręcam w Pieniny. Ostry podjazd w Hałuszowej, potem zjazd do Niedzicy i zaczyna się wspinaczka pod Łapszankę. Długa i mozolna. Na szczycie czeka na mnie Erwin. Dowiózł mi jedzenie, picie, baterie do GPS. Kolejny przykład wspaniałej, bezinteresownej pomocy, jakiej zaznałem na tej trasie wielokrotnie.
Pisze Marek Nowicki: „Generale, obserwujemy, podziwiamy i trzymamy kciuki. Marek z rodziną”.
Kolega z wojska, razem byliśmy w podchorążówce w stanie wojennym. Spotkamy się jeszcze na trasie za kilka dni.
Przez Zakopane przejeżdżam razem z Krzysztofem. Później zatrzymujemy się na pizzę w Witowie. Krzysiek ma kryzys. W głowie ma ten kryzys. Kompletny brak wiary w siebie, w możliwość ukończenia wyścigu. Jeszcze przed startem ustawił się w pozycji przegranego. Takie wrażenie odniosłem od razu po spotkaniu na peronie w Gdyni. Zawodnik, który „dołożył” mi na BBTourze, miał tam czas przejazdu o cztery i pół godziny lepszy niż ja, teraz cały czas tłumaczy mi, że on jest wolniejszy, on będzie z tyłu jechał. Trochę „nakrzyczałem” na niego, że przesadza, że ma się wziąć w garść. Nie pomogło. Jego mina odzwierciedla absolutny pesymizm. Nie mogę z nim jechać. Zbytnio mnie dołuje jego postawa. Ja jednak mam inne podejście. Niedługo docieramy do Jabłonki Orawskiej, zaczyna się podjazd pod Krowiarki, przyspieszam, odjeżdżam do przodu. Jeszcze na podjeździe dostałem SMS, że Krzysztof się wycofał. Sorry Krzychu – nie mogłem inaczej. Przepraszam Cię też za tę psychoanalizę, ale może w ten sposób pomogę Ci na przyszłość?
Długa Zawoja. Łagodny, szybki zjazd. Robi się ciemno. Znów podjazdy przed Stryszawą. Pamiętam trasę z Pętli Beskidzkiej w 2009 roku. Idzie noc, postanawiam zanocować w Żywcu. Docieram tam senny jak zwykle o tej porze. Bez problemu znajduję nocleg w hotelu. Pani znalazła jakiś pokój „ekonomiczny” za 50 zł, choć w pierwszej wersji miało być 90 zł.
Koszty. Trzeba je ponieść, żeby MRDP przejechać. Jeśli chodzi o tę imprezę, to byłem zdeterminowany i nastawiony na cel – ukończyć maraton. Gdyby było trzeba, to z lekkim bólem serca, ale bez zmrużenia oka zapłaciłbym za nocleg i 100 zł. Ważny był cel. Zregenerować się i jechać dalej. O pieniądze będę się martwił po wyścigu.
Vmax : 49.10 km/h Temp : 25.0 'C
Powroźnik - Żywiec
Wyruszamy z Krzysztofem zaraz po szóstej. Wjeżdżamy w ziemię sądecką. Jestem wzruszony, dawno tu nie byłem choć mieszkałem tutaj tyle lat. Wszystko znajome, bliskie.
Droga znana na pamięć, przejechana wielokrotnie. Delikatny podjazd przed Żegiestowem, Wierchomla, gdzie pracowałem dziewięć lat, Piwniczna. W Piwnicznej wycofuje się z wyścigu Radek Tusiński. Przekazuje mi pozostałe mu batony i żele. Dzięki – przydały się bardzo. Jadę dalej, chłonąc znajome widoki. Rytro, Stary Sącz, Krościenko nad Dunajcem.
Tutaj jest półmetek imprezy. Jestem odrobinę przed limitem czasu. Zaraz jednak w okolicy Grywałdu skręcam w Pieniny. Ostry podjazd w Hałuszowej, potem zjazd do Niedzicy i zaczyna się wspinaczka pod Łapszankę. Długa i mozolna. Na szczycie czeka na mnie Erwin. Dowiózł mi jedzenie, picie, baterie do GPS. Kolejny przykład wspaniałej, bezinteresownej pomocy, jakiej zaznałem na tej trasie wielokrotnie.
Pisze Marek Nowicki: „Generale, obserwujemy, podziwiamy i trzymamy kciuki. Marek z rodziną”.
Kolega z wojska, razem byliśmy w podchorążówce w stanie wojennym. Spotkamy się jeszcze na trasie za kilka dni.
Przez Zakopane przejeżdżam razem z Krzysztofem. Później zatrzymujemy się na pizzę w Witowie. Krzysiek ma kryzys. W głowie ma ten kryzys. Kompletny brak wiary w siebie, w możliwość ukończenia wyścigu. Jeszcze przed startem ustawił się w pozycji przegranego. Takie wrażenie odniosłem od razu po spotkaniu na peronie w Gdyni. Zawodnik, który „dołożył” mi na BBTourze, miał tam czas przejazdu o cztery i pół godziny lepszy niż ja, teraz cały czas tłumaczy mi, że on jest wolniejszy, on będzie z tyłu jechał. Trochę „nakrzyczałem” na niego, że przesadza, że ma się wziąć w garść. Nie pomogło. Jego mina odzwierciedla absolutny pesymizm. Nie mogę z nim jechać. Zbytnio mnie dołuje jego postawa. Ja jednak mam inne podejście. Niedługo docieramy do Jabłonki Orawskiej, zaczyna się podjazd pod Krowiarki, przyspieszam, odjeżdżam do przodu. Jeszcze na podjeździe dostałem SMS, że Krzysztof się wycofał. Sorry Krzychu – nie mogłem inaczej. Przepraszam Cię też za tę psychoanalizę, ale może w ten sposób pomogę Ci na przyszłość?
Długa Zawoja. Łagodny, szybki zjazd. Robi się ciemno. Znów podjazdy przed Stryszawą. Pamiętam trasę z Pętli Beskidzkiej w 2009 roku. Idzie noc, postanawiam zanocować w Żywcu. Docieram tam senny jak zwykle o tej porze. Bez problemu znajduję nocleg w hotelu. Pani znalazła jakiś pokój „ekonomiczny” za 50 zł, choć w pierwszej wersji miało być 90 zł.
Koszty. Trzeba je ponieść, żeby MRDP przejechać. Jeśli chodzi o tę imprezę, to byłem zdeterminowany i nastawiony na cel – ukończyć maraton. Gdyby było trzeba, to z lekkim bólem serca, ale bez zmrużenia oka zapłaciłbym za nocleg i 100 zł. Ważny był cel. Zregenerować się i jechać dalej. O pieniądze będę się martwił po wyścigu.
Dane wycieczki:
Dystans : 266.35 km (0.00 km teren) Czas : 12:59 h Vsr : 20.51 km/h Podjazdy : 2668 m Vmax : 49.10 km/h Temp : 25.0 'C
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj