Niedziela, 22 sierpnia 2010Kategoria powyżej 300
Sanniki-Sochaczew-Grójec-Radom-Iłża-Ostrowiec-Lipnik-Kolbuszowa-Rzeszów-Domaradz
www.1008.pl
Bezproblemowa, szybka jazda trwała mniej więcej do Grójca. Później trzeba było omijać drogę ekspresową jakimiś bocznymi drogami, trochę pobłądziłem, dwukrotnie mimo woli wylądowałem znów na ekspresówce i przenosiłem rower przez barierki i przez rowy. Zacząłem tracić rytm, pojawiło się zmęczenie. Już wiedziałem, że nie dojadę za dnia do Ostrowca, że będę musiał spać we Wsoli. Hotel we Wsoli „znam z widzenia” od lat, przejeżdżałem tamtędy autem dosłownie setki razy…. I jakimś cudem przegapiłem go, ocknąłem się gdy pojawiła się tablica „Radom”. Musiałem wracać trzy kilometry ! Zjadłem rosół, jajecznicę i położyłem się na dwie godziny. Nie spałem za dobrze, przeszkadzał upał i muchy. Ruszyłem dalej. Przez Radom przejechałem jak po sznurku – częściowo znałem przejazd. Niedługo na punkcie kontrolnym pod Iłżą ze zdziwieniem ujrzałem Michała Wolffa. On spał tam właśnie i akurat zbierał się do odjazdu. Zjadłem jeszcze solidny obiad i pojechałem dalej. Już zrobiło się ciemno. W Ostrowcu zatrzymałem się w swoim biurze – powymieniałem baterie w lampkach rowerowych, rozrobiłem dwa bidony napoju izotonicznego i pojechałem dalej. Następny punkt kontrolny – Lipnik. Znowu Michał. Okazało się, że pożyczył komuś swoją zapasową dętkę, potem sam złapał gumę i musiał kleić po ciemku, w nocy. W Ustrzykach zgłosiłem organizatorom jego kandydaturę do nagrody fair play, ale nie wiem czy coś z tego będzie. Jechaliśmy razem z Michałem jakiś czas i w okolicach mostu na Wiśle musiałem odpuścić, bo znowu dokuczała mi wielka senność. Męczyłem się z tym do rana – jeszcze kilka razy kładłem się na piętnaście minut na przystankach. W międzyczasie na punktach kontrolnych wyprzedziłem jednak grupę pięciu zawodników. Dzień zastał mnie w Rzeszowie. Zaczęły się podjazdy, zaczął się wiatr - tzw. „mordewind”.
Vmax : 62.70 km/h Temp : 25.0 'C
www.1008.pl
Bezproblemowa, szybka jazda trwała mniej więcej do Grójca. Później trzeba było omijać drogę ekspresową jakimiś bocznymi drogami, trochę pobłądziłem, dwukrotnie mimo woli wylądowałem znów na ekspresówce i przenosiłem rower przez barierki i przez rowy. Zacząłem tracić rytm, pojawiło się zmęczenie. Już wiedziałem, że nie dojadę za dnia do Ostrowca, że będę musiał spać we Wsoli. Hotel we Wsoli „znam z widzenia” od lat, przejeżdżałem tamtędy autem dosłownie setki razy…. I jakimś cudem przegapiłem go, ocknąłem się gdy pojawiła się tablica „Radom”. Musiałem wracać trzy kilometry ! Zjadłem rosół, jajecznicę i położyłem się na dwie godziny. Nie spałem za dobrze, przeszkadzał upał i muchy. Ruszyłem dalej. Przez Radom przejechałem jak po sznurku – częściowo znałem przejazd. Niedługo na punkcie kontrolnym pod Iłżą ze zdziwieniem ujrzałem Michała Wolffa. On spał tam właśnie i akurat zbierał się do odjazdu. Zjadłem jeszcze solidny obiad i pojechałem dalej. Już zrobiło się ciemno. W Ostrowcu zatrzymałem się w swoim biurze – powymieniałem baterie w lampkach rowerowych, rozrobiłem dwa bidony napoju izotonicznego i pojechałem dalej. Następny punkt kontrolny – Lipnik. Znowu Michał. Okazało się, że pożyczył komuś swoją zapasową dętkę, potem sam złapał gumę i musiał kleić po ciemku, w nocy. W Ustrzykach zgłosiłem organizatorom jego kandydaturę do nagrody fair play, ale nie wiem czy coś z tego będzie. Jechaliśmy razem z Michałem jakiś czas i w okolicach mostu na Wiśle musiałem odpuścić, bo znowu dokuczała mi wielka senność. Męczyłem się z tym do rana – jeszcze kilka razy kładłem się na piętnaście minut na przystankach. W międzyczasie na punktach kontrolnych wyprzedziłem jednak grupę pięciu zawodników. Dzień zastał mnie w Rzeszowie. Zaczęły się podjazdy, zaczął się wiatr - tzw. „mordewind”.
Dane wycieczki:
Dystans : 394.00 km (0.00 km teren) Czas : 16:20 h Vsr : 24.12 km/h Podjazdy : 1615 m Vmax : 62.70 km/h Temp : 25.0 'C
Komentarze
Moje gratulacje ale wkradł się jakiś błąd co do czasu i z automatu średniej.
kali76 - 06:15 środa, 25 sierpnia 2010 | linkuj
Komentuj