transatlantyk
Annopol
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 180452.56 km
  • Km w terenie: 274.50 km (0.15%)
  • Czas na rowerze: 336d 11h 27m
  • Jeżdżę z prędkością średnią: 22.34 km/h i wcale się tym nie chwalę
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Szukaj

Moje linki

Miki

Michał Wolff

Transatlantyk stary

Transatlantyk nowy

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy transatlantyk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Czwartek, 11 czerwca 2009Kategoria powyżej 300
NS - Grybów - Gorlice - Jasło - Krosno - Miejsce Piastowe - Domaradz - Brzozów - Sanok - Lesko - Ustrzyki Dolne - Stuposiany - Ustrzyki Górne - Wetlina - Cisna - Komańcza - Daliowa - Dukla - Nowy Żmigród - Gorlice - Grybów - NS.

Bieszczady mają w sobie magię, która przyciąga różnych szaleńców. Dzisiaj odbywał się tam "Bieg Rzeźnika". Biegnie się czerwonym szlakiem z Komańczy do Ustrzyk Górnych przez połoniny. Jakieś tam 75 km. W Komańczy w kawiarni spotkałem Wojtka z Kielc, który tam startował i stąd też nawiązałem do nazwy biegu. Swoją drogą, to kiedyś przymierzałem się do startu w tym biegu.
Wczorajszy pierwszy wpis dotyczący mojej wycieczki w Bieszczady był robiony na szybko z komóry, teraz na spokojnie kilka szczegółów.
Zabawa zaczęła się w środę około 20.00 i skończyła w czwartek około 20.00.
Wyruszyłem na noc, żeby zaoszczędzić sobie nocnego finiszu, bo to by mogło być zbyt trudne. Jazda nocą zapewnia spokój i ma swój urok, ale :
- młodzież wracająca z dyskotek pieszo i autami zachowuje się jakby nie znała
zasad savoir-vivre'u (językoznawcy niech wybaczą pisownię)
- sakramencka mgła w okolicach Domaradza sprawiła, że nie zauważyłem drogowskazu
na Sanok i nadłożyłem około 20 km w poziomie i 100 m w pionie. Nic wielkiego
się nie stało, bo wtedy jeszcze łudziłem się, że może 500 wyjdzie :-)
- fatalnie się jeździ podjazdy w nocy. Jak widzę przed sobą podjazd to dobieram
zawczasu przełożenia, oceniam też jego długość i odpowiednio rozkładam siły.
Nocą natomiast wszystko to jest dopiero reakcją na to co czuję w udach i trudno
jest taki podjazd pokonywać racjonalnie. Na wypłaszczeniach przed szczytem
człowiek głupieje trochę : czy to już z górki czy jeszcze nie.
Noc jakoś przetrwałem. Po świcie zaczęło się robić chłodno, a trochę później zaczęło się robić sennie. Żeby nie zasnąć i nie spaść z roweru uciąłem sobie
15-minutową drzemkę na przystanku PKS. Bardzo pomogła! To lepszy pomysł niż kawa lub obmycie twarzy w zimnej wodzie. Powtórzyłem to jeszcze około 16.00
Gdyby ktoś miał okazję przejechać się nocą przez Brzozów to koniecznie polecam!
Bardzo zadbane miasto i pięknie oświetlone.
Od Ustrzyk jednych do drugich padał mi deszcz. Coś około 2 godzin. Z cukru nie jestem i dałem radę, ale w butach miałem mokro już do samego domu. W sumie i tak nie było źle, bo pogoda miała być według ostatnich prognoz jescze gorsza. Liczyłem na trochę szczęścia i tym razem się udało.
Zabawa była zabawą do jakiegoś 385 km. Później już zaczęły się schody. Nie masakryczne, ale tempo spadło i za nic nie chciało przyspieszyć. Był to kryzys energetyczny spowodowany "niedożywieniem". W pewnym stopniu pomogły dwa batony zbożowo-owocowe. Oto czym się żywiłem po drodze :
- czekolada (1,5 tabliczki). Wyjątkowo tym razem jakoś "nie chciała wchodzić"
- batony o których pisałem wyżej(10 szt)
- kanapki z dżemem(2 szt)Więcej się nie zmieściło do plecaczka,bo zbrałem jednak
ubranie przeciwdeszczowe
- w Cisnej zjadłem w knajpie normalny obiad
- piłem soki owocowe, wodę mineralną i colę. Chyba ze 40 zł na to wydałem, bo ze
względu na święto i porę nocną kupować mogłem tylko w knajpach i stacjach
benzynowych.
Jeśli chodzi o wyżywienie to mam chyba "lukę w wykształceniu", bo coś to nie było tak - jescze nie do końca wiem co.
Odpoczynki miałem trzy : dwie drzemki o których pisałem i obiad, który zjadłem spokojnie, powoli nie spiesząc się, posiedziałem jeszce chwilę - razem z pół godziny.
Poza tym mnóstwo postojów : zakupy, przebieranie się(trzy razy deszcz), siusiu
i diabli wiedzą co jeszcze. Rozumiem odpoczynek, ale te inne postoje trzeba ograniczać do minimum bo to tylko strata czasu. Wycieczka zajęła mi 24 godz, jechałem 20 godzin, odpoczywałem 1 godzinę, 3 godziny przeleciały między palcami.
Mam taką wadę, że nie potrafię wyspać się przed podróżą. Emocje nie dają zasnąć.
Tym razem i tak było nieźle bo spałem kilka godzin, prawie normalnie. Natomiast po przyjeździe poszedłem spać 0 22.30 i spałem jak kamień do 6.30. Wstałem wypoczęty i co mnie najbardziej ucieszyło - "na swoich nogach". Po południu wsiadłem na rower i pojechałem do Krakowa skąd słowa te piszę. To chyba najlepszy dowód, że cały ten wyjazd nie był jedynie szaleństwem, że przygotowałem się do niego.
Wszystkim "komentatorom" dziękuję za okazane uznanie. Powyższy tekst może jest w części odpowiedzią na zadane przez Was pytania. Dane wycieczki: Dystans : 467.00 km (0.00 km teren) Czas : 20:02 h Vsr : 23.31 km/h Podjazdy : 4495 m
Vmax : 63.80 km/h Temp : 'C

Komentarze
Staary, taki dystans, po gorach, a ty narzekasz na srednia? :D. Co za ludzie ja 250 km po plaskim ledwo przejezdzam, a ci tu 500 po gorach i jeszcze narzekaja :D.
klosiu
- 16:10 środa, 29 lipca 2009 | linkuj
Bravo...
cigane
- 13:46 sobota, 4 lipca 2009 | linkuj
hej! co do dystansu to niezaprzeczalny podziw..a co do żywienia..to izotoniki polecane są które w piciu dostarczą łatwo wchłanialnych węglowodanów i minerałów by uniknąc własnie wspomnianych przez Ciebie kryzysów...tak zeby zawierały węglowodany , magnez, potas i inne takie:)
wiol18a
- 16:07 czwartek, 2 lipca 2009 | linkuj
Ja i tak twierdzę, że taki wyjazd to szaleństwo!!! Pozytywne oczywiście ;)
Spóźnione, ale szczere gratulacje!
daVe
- 23:02 wtorek, 23 czerwca 2009 | linkuj
szacunek :)
kjiu
- 18:48 wtorek, 16 czerwca 2009 | linkuj
szacunek :) Anonimowy tchórz - 18:47 wtorek, 16 czerwca 2009 | linkuj
Dopiero teraz zauwazylem ten wpis,nie no na kolana rzuciles;)Autem nieraz ciezko tyle przejechac.Jeszcze samemu to nie potrafil bym sie zmotywowac do tylu godzin na rowerze,pozdrawiam kr1s1983 - 11:03 poniedziałek, 15 czerwca 2009 | linkuj
No cóż, spóźnione ;););) ale szczere... GRATULACJE!!! :DDD
aard
- 09:07 poniedziałek, 15 czerwca 2009 | linkuj
Fajna relacja. Mogę tylko pozazdrościć, tym bardziej, że moja wycieczka uległa dramatycznemu skróceniu :-). Pozdrower.
MARECKY
- 20:58 sobota, 13 czerwca 2009 | linkuj
Niesamowite ale możliwe ... .to jest wykańczanie organizmu człowiek to nie maszyna niewolno przesadzać , ja też przesadzam. pozdrawiam .
krzychu60
- 16:31 sobota, 13 czerwca 2009 | linkuj
I od razu na następny dzień już widzę wpis 115km.
szok, nieprawdopodobne!!
pozdrawiam
tomski - 20:42 piątek, 12 czerwca 2009 | linkuj
Gratuluję i czekam na szczegółową relację.
MARECKY
- 13:39 piątek, 12 czerwca 2009 | linkuj
Gratuluję motywacji, silnej woli i niesamowitej kondycji :)
svolken
- 12:33 piątek, 12 czerwca 2009 | linkuj
Cóż tu wiele mówić. Niesamowity dystans, świetna trasa i ogromna siła woli. Dla wielu to utopijne marzenie, w tym i dla mnie. Gratuluję i zdrowia życzę
joshua
- 10:25 piątek, 12 czerwca 2009 | linkuj
Szacun wielki :).
mdudi
- 08:47 piątek, 12 czerwca 2009 | linkuj
o kurcze taka wycieczka i odwiedziles moje miasto :D Gratulacje nieosiagalnego (w tej chwili:P)
Pozdrawiam :)
bartek9007
- 07:35 piątek, 12 czerwca 2009 | linkuj
Jeszcze raz gratuluję - przede wszystkim skala trudności trasy robi wrażenie, nawet większe niż dystans. Aż 4500m podjazdów to jest niesamowita ilość gór, może nie są to takie ściany jak mieliśmy na Słowacji, niemniej wraz z dystansem to wszystko się przecież kumuluje. Tak więc wielki respekt!
wilk
- 23:59 czwartek, 11 czerwca 2009 | linkuj
Takie odległości to dla 99% rowerzystów abstrakcja. Moje gratulacje! Juliusz - 21:42 czwartek, 11 czerwca 2009 | linkuj
niesamowite, wielkie gratulacje, musisz mieć strasznie dużą siłę woli.
pozdrawiam
mofo
- 21:08 czwartek, 11 czerwca 2009 | linkuj
rispekt :)
teraz 3 dni spania? :D
annajot
- 20:56 czwartek, 11 czerwca 2009 | linkuj
Jaki dystans! I to w jakim terenie! Przewyższenie prawie jak wysokość Mount Blanc! No gratuluję tak wyśrubowanego kolejnego rekordu:) A tak swoją drogą, o której godzinie wyjechałeś w domu?
usulovski
- 20:49 czwartek, 11 czerwca 2009 | linkuj
Gratulacje normalnie powalacie mnie z tymi dystansami. Ehh nie ma to jak sakwiarze z podróżerowerowe.info ;) Teraz czekamy na rekord Mikiego ;)
drBike
- 20:49 czwartek, 11 czerwca 2009 | linkuj
Zbieram szczękę z podłogi :)
pozdrawiam
tomski
- 20:31 czwartek, 11 czerwca 2009 | linkuj
Czyli zbliżasz się do granicy 500 km w jeden dzień! Proponuję dodać kategorię powyżej 400 Pozdrawiam i Gratuluję
robin
- 20:12 czwartek, 11 czerwca 2009 | linkuj
Gratuluje. 2 razy przejezdzales przez Gorlice, ale nie bylo dane mi Cie spotkac. Dla mnie 470km jeszcze jest nieosiagalne. Pozdrawiam.
maciek320bike
- 20:09 czwartek, 11 czerwca 2009 | linkuj
Niesamowite!
Pozdrawiam
WrocNam
- 19:56 czwartek, 11 czerwca 2009 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa iauli
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl