Niedziela, 1 czerwca 2014Kategoria Focus, powyżej 100 km
Dwikozy - Zawichost - Annopol - Józefów n. Wisłą i jeszcze kawałek dalej, potem powrót. Do pólmetka ostry wiatr w twarz, po nawrocie niósł jak na skrzydłach.
Vmax : 54.40 km/h Temp : 19.0 'C
Dane wycieczki:
Dystans : 102.18 km (0.00 km teren) Czas : 03:58 h Vsr : 25.76 km/h Podjazdy : 357 m Vmax : 54.40 km/h Temp : 19.0 'C
Komentarze
W tym cały jej trudny urok :)
Jeśli brakuje Ci Islandii, to polecam: http://www.livefromiceland.is
Mi brakuje, więc odwiedzam często :) Kot - 19:10 wtorek, 3 czerwca 2014 | linkuj
Jeśli brakuje Ci Islandii, to polecam: http://www.livefromiceland.is
Mi brakuje, więc odwiedzam często :) Kot - 19:10 wtorek, 3 czerwca 2014 | linkuj
Jak byłem na Islandii to bardzo liczyłem na taką euforię. Wiatr nad morzem taki, że niewiele więcej niż 10km/h się jechało, a droga zakręcała o ponad 90km/h - więc nadzieje były duże. No i droga zakręciła - a razem z nią i wiatr ;))
wilk - 18:21 wtorek, 3 czerwca 2014 | linkuj
No właśnie, ta euforia! Ja też tak mam :).
A najgorszy ze wszystkiego jest chyba silny wiatr boczny. Taki, który przewraca. To już wolę "twarzą w twarz" ;) Kot - 17:44 wtorek, 3 czerwca 2014 | linkuj
A najgorszy ze wszystkiego jest chyba silny wiatr boczny. Taki, który przewraca. To już wolę "twarzą w twarz" ;) Kot - 17:44 wtorek, 3 czerwca 2014 | linkuj
Psychicznie oczywiście jest ciężej jechać najpierw z wiatrem, bo perspektywa jazdy powrotnej wisi nad nami jak kat nad dobrą duszą, ale fizycznie myślę, że troszkę lepiej wyjdzie się na jeździe najpierw z wiatrem
wilk - 19:02 poniedziałek, 2 czerwca 2014 | linkuj
O nie, nie, nie :)
Nawet jeśli człowiek się wymorduje walką z wiatrem i potem sił już brakuje, to po nawrotce, gdy zaczyna pchać - wraca wiara we własne siły, można złapać drugi oddech i... reszta zrobi się (prawie) sama.
Z kolei jak zaczynasz z wiatrem, robisz kawał drogi i potem nagle zderzasz się ze ścianą wiatru, to może to być koniec. Albo początek. Udręki. ;) Kot - 18:39 poniedziałek, 2 czerwca 2014 | linkuj
Nawet jeśli człowiek się wymorduje walką z wiatrem i potem sił już brakuje, to po nawrotce, gdy zaczyna pchać - wraca wiara we własne siły, można złapać drugi oddech i... reszta zrobi się (prawie) sama.
Z kolei jak zaczynasz z wiatrem, robisz kawał drogi i potem nagle zderzasz się ze ścianą wiatru, to może to być koniec. Albo początek. Udręki. ;) Kot - 18:39 poniedziałek, 2 czerwca 2014 | linkuj
Ale sumarycznie to chyba jednak bardziej opłaca się jechać najpierw z wiatrem, później pod wiatr, bo jak nas wiatr mocno stera to już tyle sił nie ma, żeby mocniej przycisnąć ;)
Widzę Marku, że wreszcie wziąłeś się do solidnej jazdy, szybko odzyskujesz formę przed Maratonem Podróżnika :) wilk - 18:25 poniedziałek, 2 czerwca 2014 | linkuj
Widzę Marku, że wreszcie wziąłeś się do solidnej jazdy, szybko odzyskujesz formę przed Maratonem Podróżnika :) wilk - 18:25 poniedziałek, 2 czerwca 2014 | linkuj
Takie nawroty są najlepsze. Wolę zawsze zaczynać pod wiatr i potem zamiast wracać - "lecieć" :)
Kot - 17:37 niedziela, 1 czerwca 2014 | linkuj
Komentuj